Czechy, Morawy
październik 2021
Jeśli jechaliście kiedyś do Włoch lub Chorwacji przez Czechy z pewnością zapamiętaliście olbrzymi akwen wodny w okolicach miejscowości Mikulov. To w zasadzie serce Moraw, tam właśnie postawiłem się wybrać z zaprzyjaźnioną garstką winnych świrów.
Sam Mikulov to niewielkie miasteczko z licznymi hotelami, restauracjami i vinotekami. Ciężko uwierzyć, ale sztuką jest znaleźć restauracje która serwuje piwo – w tym rejonie Czech na stole króluje lokalne wino.
Już pobyt tylko w tym jednym miejscu jest szalenie atrakcyjny, wspaniałe pomniki i architektura, ciche, zamknięte dla ruchu uliczki oraz knajpy pełne lokalnych przysmaków. Znacie jakieś polskie miasteczko liczące ledwo ponad 7 tysięcy mieszkańców w której jest kilkanaście restauracji z kilkustronicowymi (!) kartami win, gdzie w gablocie pysznią się olbrzymie lokalne sery i pasztety a pod sufitem dojrzewają szynki? Welcome to MikuLove !
Jednak, żeby poznać wino należy poznać winiarza. Szybko nakręciliśmy lokalnego taksówkarza żeby za 2 tyś koron woził nas (7 osób) busem przez cały dzień po okolicznych wioskach.
Pierwszy cel – słynny Petr Korab.
I tutaj pudło. Do winnicy trafiliśmy, do domu trafiliśmy tylko właściciela akurat nie było, wyjechał w interesach do innego miasta.
Kolejny cel mógł być tylko jeden – zagłębie wina czyli Velke Bilovice i 760 hektarów winnic !
Październik to zbiory, winiarze pracują w polu i spodziewaliśmy się, że większość „sklepów” – (sklep to po czesku piwnica, w tym przypadku taka z winem) będzie zamknięta i tak też było.
Co nie przeszkodziło nam przetestować ogromnej ilości lokalnych etykiet. Wrażenie zrobił na nas ultra-nowoczesny lokal z kilkunastoma samoobsługowymi kranami, każdy z innym winem – po przyłożeniu specjalnej karty wybiera się ilość a płaci za wszystko po zakończeniu degustacji.
W innych miejscach mimo, że praca wre, również nie odmawia się spragnionym wędrowcom. Może i nieczynne, ale podać kieliszki, butelkę i zaprosić do stolika na ogródku to dla nich rzecz zupełnie naturalna. Zaś wracając do win… Są po prostu znakomite. Kontynentalny klimat i bliskość olbrzymiego zbiornika wodnego, wapienne lub żwirowo-marglowe gleby i ponad 1700 godzin słońca rocznie robi robotę. Jeśli lubicie wino – Morawy to zdecydowanie dobra destynacja. Piękne widoki, przyjaźni ludzie, niezłe jedzenie i wspaniałe trunki. A jeśli macie do tego fajną ekipę i traficie na pogodę to będzie to wyśmienita wycieczka.
Ceny :
Spanie ze śniadaniem od 150 zł / osobę.
Obiad – a kto by tam jadł…
Butelka wina – od 30 do 50 zł
I na koniec ciekawa refleksja nad szczerością tych ludzi – trafiliśmy do winiarza który poszedł w pole zostawiwszy otwarta na oścież piwnicę wypełnioną setkami butelek swych win. Nie było w obejściu nikogo chociaż kręciliśmy się tam dobre 15 minut. Nie przyszło mu do głowy że ktoś to może dźwignąć. W innym miejscu nie można było płacić kartą. Nasza grupa zabrała więc kilka kartonów win na grubo ponad 1000 zł a właścicielka położyła tylko na stole karteczkę z numerem konta byśmy sobie zrobili zdjęcie i poprosiła, żeby wysłać jej kasę jak będziemy już w Polsce. Niewiarygodnie, prawda ?
Jedźcie do Czech ! Na wino. No chyba, że kupicie sobie w knajpie utopenca. To wtedy piwo 🙂
0 komentarzy