tel. 501090149

Springbank 10 Years Old

Opublikowane przez kz w dniu

Campbeltown to miasto położone na półwyspie Kintyre na południowo-zachodnim brzegu Szkocji. Nazwa miasta stała się jednocześnie nazwą regionu produkcji whisky. I to nie byle jakiego regionu – Campbeltown przez lata szczycił się tytułem światowej stolicy whisky !
To właśnie stąd pochodziła kiedyś ta najprzedniejsza, najbardziej poszukiwana.
Na przełomie XIX i XX wieku funkcjonowało tu prawie 40 gorzelni i 20 słodowni, trunek płynął wartkim strumieniem nie tylko do Szkocji i Anglii, ale i do USA – w miasteczku Campbeltown pręznie działał przemysł okrętowy oraz duży port.
W roku 1920 w USA wprowadzono prohibicję, rozpoczęła się ogólna zapaść gospodarcza co spowodowały upadek przemysłu gorzelniczego w rejonie.

Dzisiaj pozostały trzy destylarnie : Springbank, Glen Scotia oraz od niedawna Glengyle produkująca whisky pod marką Kilkerran.

Zanim przejdziemy do samego trunku parę ciekawostek :

  • Campeltown Distillery to jedna z ostatnich rodzinnych destylarni w Szkocji. Od 1837 roku należy do rodziny Mitchell.
  • Nazywana jest często gorzelnią „kraftową” – wszystko, łącznie ze słodowaniem wykonuje się ręcznie na miejscu.
  • W latach 1926 do 1936 destylarnia była zamknięta z powodu prohibicji w USA
  • W latach 1979 – znów przez okres 10 lat – destylarnia była zamknięta z powodu słabej gospodarki Wielkiej Brytanii.

Destylarnie produkuje 3 rodzaje whisky single malt pod 3 różnymi markami :

  • Hazelburn – whisky nietorfowa, podobnie jak whiskey irlandzkie destylowana trzykrotnie.
  • Longrow – whisky mocno torfowa, torf do wędzenia słodu sprowadzany jest z wyspy Islay, podwójna destylacja.
  • Springbank – whisky delikatnie torfowa (5-10 ppm), destylowana dwa i pół razy. O co chodzi z 2,5 krotną destylacją zobaczycie na diagramie, który wisi w destylarni. No chyba, że się tam teraz nie wybieracie. Jesli tak, to jest poniżej.

Springbank 10 to whisky absolutnie wspaniała i piszę to już na samym początku żebyście wiedzieli jaki mam do niej stosunek.

Zakochałem się w niej od pierwszego drama a z czasem moja miłość tylko rosła.

Trunek ma 46% alkoholu, przeleżał 10 lat w beczkach po bourbonie i po sherry, jest bardzo delikatnie torfowy (dla mnie niemal niewyczuwalnie), bez dodatku karmelu i niefiltrowana na zimno.

Trzeba przyznać, że Springbank 10 zarówno w nosie jak i na języku oferuje naprawdę wiele.

Pierwszy niuch to głownie delikatna ziemistość i słoność.
Ale spokojnie, przez kolejne 30 minut aromat będzie ciągle się zmieniał.
Najpierw, po paru chwilach pojawiają się cytrusy, lekka kwaskowatość przypominająca cytryny i pomarańcze.
Po kolejnym kwadransie wchodzą maliny, całe mnóstwo malin, wręcz malinowe pola. Dłużej nigdy nie jestem w stanie czekać, whisky trafia w końcu do ust.

Na języku od razu mamy wspaniałe owocowe uderzenie. Jest tutaj i jabłko i gruszka i śliwki węgierki a wszystko w towarzystwie kwaskowej, cytrusowej kontry. Doszukać się możemy również przyprawowej pikantności, coś w stylu imbiru i cynamonu. Taki też jest finisz – długi i przyjemny, przyprawowy, powidłowy, pojawia się również lekki dymek.

O tym, że whisky jest lekko torfowa przekonamy się również gdy zostawimy pusty kieliszek na noc. Rao powita nas cudowny aromat.

Podsumowując – świetna pozycja która powinna się znaleźć w każdym barku. Niestety w tej chwili dość trudno dostępna – destylarnia ma niewielkie moce produkcyjne a i tych nie wykorzystuje – przerwy technologiczne, czyszczenie alembików, zmiany produkcyjne (przestawianie się ze Springbank na Longrow, potem na Hazelburn i z powrotem) oraz fakt, że ci sami pracownicy muszą destylat zabeczkować i odtransportować do magazynów sprawia, że w rzeczywistości gorzelnia działa na 1/4 swoich mocy.
A zapotrzebowanie jest olbrzymie. Kto raz spróbował będzie chciał więcej !

Kategorie: Mocne

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *